Angole - Ewa Winnicka

Dziś można by rzec: temat na czasie, jako że tematyką reportaży Ewy Winnickiej są imigranci (tyle że Polscy) to doskonale wpasowuje się w to, co dziś się dzieje w Europie. Ale nie o polityce będziemy się rozwodzić tylko o tym, co nam zaserwowała Ewa Winnicka w zbiorze reportaży.

Przedstawionych zostało ponad 30 reportaży na temat właściwie wyjazdu Polaków za pracą do Wielkiej Brytanii. Myślę sobie: O, fajnie! Lubię takie historie czytać. Ale zagłębiając się w lekturze chyba zaczęłam się bardziej irytować niż nią cieszyć.

Jest tam parę historii o ludziach, którzy przenieśli się na Wyspy będąc już w tzw. "elycie", czyli zarabiających tyle ile byśmy marzyli. A potem... nie wiem czy Autorka nieumyślnie próbowała zniechęcać rodaków do wyprowadzki, bo prawie (podkreślam prawie) każda z pozostałych historii była o tym jak ludzie po przeniesieniu się tam żyli w ekstremalnie nędznych warunkach. Nie twierdzę, że tak nie jest, bo na pewno tak było, jednak z tego wynika, że raczej każdy zaczynał od mieszkania w melinie z 5 obcymi ludźmi w jednym pokoju.
Kolejna porcja historii jest o tym jak urodziły się dzieci i trzeba zasiłki ciągnąć od państwa... Tak. A właściwie to o ile mnie pamięć nie myli 99% jest o nieznajomości języka i, co gorsze, braku chęci nauczenia się go.

Zasadniczo jest to zbiór pełen skrajności. A przecież nie wszyscy, którzy wyemigrowali tak zaczynali jak bohaterowie. Czemu o nich nic nie ma? Bo to wygląda tak, jakby Państwo Polskie było jedną wielką patologią, która nigdzie sobie nie poradzi. 

Trochę się zawiodłam na tej pozycji, chyba brakowało mi takich całkiem przeciętnych bohaterów wśród tych skrajnych. 
Podsumowując: nie zniechęcam, ale też nie zachęcam jakoś bardzo. A na pewno nie należy wierzyć, że to co spotyka bohaterów, spotyka wszystkich, którzy wyjeżdżają, by osiedlić się na Wyspach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz