Jutro 4-7


 


Autor: John Marsden
Tytuł: 4. Przyjaciele mroku;  5. Gorączka; 6. Cienie; 7. Po drugiej stronie świtu;
Tytuł oryginalny: 4. Darkness, be my friend; 5. Burning for revenge; 6. The night is for hunting 7. The other side of dawn.
Liczba stron: 4-6. 272, 7. 352


W czasach, które mamy teraz, młode pokolenie nie myśli o czymś takim jak wojna. Jak to, że mogą zginąć w walce, zostać pojmani, stracić swoich najbliższych. Z takimi właśnie rzeczami zetknęli się bohaterowie w miarę popularnej serii dla młodzieży - Jutro. Autor osadził wydarzenia w czasie wojny, gdy to obce państwo najechało na Australię, a tylko nielicznym udało się nie zostać pojmanym.

Po trzech pierwszych częściach autorowi skończyły się chyba pomysły, ponieważ czwarta część była aż tak zła, że po prostu męczyłam się tym czytaniem zamiast je celebrować. Wszystko zaczęło się aż tak bardzo dłużyć, że o ile wcześniejsze części przeczytałam z wielkim zaciekawieniem i takim "Ojejciu co będzie dalej?!" to kolejne się dłużyły niemiłosiernie. Zresztą, co udało mi się odnaleźć, również inne osoby twierdziły, że jest to najgorsza książka w całej serii. Mówiąc szczerze zniechęcona, nie chciałam tak szybko brać się za kolejną, piątą część, ale większość osób twierdziła, że po wielkim dołku autor wzbił się wzwyż i piąty tom jest najlepszy ze wszystkich. Szczerze mówiąc, faktycznie to było bardzo dobre. Styl pisania w jakimś sensie się poprawił, oraz akcja nabrała nieco innego tempa. Już z lepszym humorem przeszłam do części szóstej, która minęła mi dość neutralnie, ale nie było żadnego wielkiego łał, jakie raczej powinno się pojawić bo powoli zbliżałam się do końca serii. Po skończeniu, więc szóstego tomu miałam ochotę po prostu rzucić książką o ścianę (nie, nie z powodu tego że była źle napisana tylko z innego, o którym zaraz napiszę) i nawet nie zabierać się za ostatnią część. O Boże jaki popełniłabym wtedy błąd. Siódmy tom był po prostu najlepszy ze wszystkich, przecudowny, pełny emocji (których brakowało mi w poprzednich częściach, oprócz końcówki 5 tomu), zaskakujący, ukazujący w pewien sposób jak mogła wyglądać wojna wewnątrz oraz jakie mogły nastąpić po niej skutki i że nie wszystko musi kończyć się szczęśliwie.

Przechodząc do samej treści to do szóstej części naprawdę miałam ochotę rzucić tą książkę w kąt, rozerwać na strzępy, spalić, spuścić w kiblu i wiele różnych rzeczy. Nie wiem czy taki był zamysł autora, czy wyszło mu to przez przypadek, ale Ellie była tak wkurzającą dla mnie osobą, że gdybym mogła chętnie strzeliłabym ją w łeb i kazała się ogarnąć. Te jej ciągłe teksty w stylu "muszę być najlepsza, nie mogę pozwolić, aby on był lepszy ode mnie, to ja muszę być tutaj liderką" i zaraz następujące po nich "dlaczego wszyscy ciągle chcą bym prowadziła, ja też jestem już zmęczona, przestańcie ciągle na mnie liczyć" każdego wyprowadziłyby z równowagi. Dodatkowo te jej rozterki typu, kocham go, nie kocham, kocham innego, nie jednak nie kocham i tak w kółko. O wiele lepiej czytało mi się gdy na horyzoncie pojawiał się Homer, Fi, czy chociażby Kevin, zaś gdy tylko był Lee to mogłabym nie odrywać się od czytania. No cóż, w każdej książce trzeba wybrać swojego ulubieńca. Nawet to co robili pozostali bohaterowie, błędy które popełniali były normalne. Łatwe do zrozumienia nawet w świecie, w którym nie trwa wojna. No oprócz tego co zrobił Lee, ale sam był świadomy, że nie była to właściwa decyzja. Przełom nastąpił w ostatniej części. W momencie gdy nie musiałam w końcu czytać o ego Ellie, a o dziejącej się tam akcji i jak cała historia dobiega do końca czułam, że to jest to. Autor wzniósł się chyba na wyżyny swoich umiejętności i dostarczył nam taką dawkę emocji, że spokojnie mógł po niej nastąpić kac książkowy, no i nastąpił. Pojawiły się u mnie łzy, pytania co dalej, dlaczego to wszystko skończyło się w takim, a nie innym momencie.

Z tym właśnie trzeba się zmierzyć sięgając po serie mające więcej niż 2-3 tomy. Po jednej z części możemy być już tak wypruci, że za żadne skarby nie będziemy chcieli wziąć następnej, a to będzie duży błąd. Wiadomo w każdej serii są wzloty i upadki, szkoda tylko że w tej te upadki były tak głębokie. Gdyby wyrzucić tom 4 i 6 oraz pierwszą połowę 5 dla mnie byłoby to idealne. Mimo wszystko seria naprawdę mi się spodobała, na dowód czego od razu wzięłam się za Kroniki Ellie czyli jej kontynuacje.

2 komentarze:

  1. Czytałam pierwsze 3 tomy i to bardzo, bardzo dawno temu. Totalnie mi się to nie spodobało, nudne, ciągle to samo... Dlatego po 3 tomie podziękowałam ;)
    http://biblioteczka-blanki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Może kiedyś skuszę się na pierwszy tom ;)

    OdpowiedzUsuń