Październik i listopad za nami. Dni są coraz krótsze, ciemno robi się coraz częściej, a więc jest to idealna pora na czytanie książek. Można by tak sądzić, ale biorąc pod uwagę ilość czasu jaką poświęciłam na nieczytanie książek jest ona tak duża, że zastanawiam się jakim cudem udało mi się przeczytać aż tyle. Jedynym moim sukcesem jest bycie na bieżąco z The walking dead (zdecydowanie uwielbiam ten sezon, dużo zombi emocji i denerwowania się czy twój ulubiony bohater w końcu przeżyje czy też nie). Inne rzeczy stoją w miejscu a ja zamiast się zebrać w sobie ciągle śpię. Trzeba coś z tym w końcu zrobić bo nie jest to zbyt produktywne. No to tyle moje marudzenia na ten moment. Zapraszam was na podsumowanie z dwóch miesięcy (bo jeden to jakoś tak marnie) i ponownego zapoznania się z pozycjami, które udało mi się dodać na listę "Przeczytane".
W ciągu tych dwóch miesięcy udało mi się przeczytać 9 książek i to ledwo ledwo bo ostatnia z nich była dosłownie rzutem na taśmę. Dwie nocy wystarczyły, aby podwyższyła mają liczbę i stała się jedną z moich ulubionych pozycji, ale o tym na końcu.
Październik zaczęłam od książki "Szyfr Szekspira", który był nawet nawet chociaż nie odcisnął się aż nadto w mojej pamięci. Na pewno coś dobrego dla osób uwielbiających rozwiązywanie zagadek i pragnących zdobyć jakąś dodatkową wiedzę. Kolejne na liście znalazły się dwa pierwsze tomy Szklanego tronu czyli tytułowy "Szklany tron" oraz "Korona w mroku". Och co ja bym zrobiła bez tych książek to nie mam pojęcia. Mówić, że są cudowne to mało. Są przecudowne i poznanie ich było dla mnie wspaniałym wydarzeniem po tak długim braku zapoznania się z jakąś nową, którą pokocham, serią fantasy. Po nich nastąpiła krótka przerwa na coś w rodzaju marnych (niestety) romansideł. Pierwsza z nich to męska wersja Pięćdziesięciu twarzy Greya czyli "Grey". Nawet nie chcę się powtarzać jak ta książka była zła bo już przypominam sobie o imbirze w nieodpowiednim miejscu... Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. To coś zryje wam psychikę! Druga, ale już lepsza, była powieść polskiej autorki "Brudny świat". Bez poznania tego moje życia zdecydowanie na niczym by nie straciło, a może miałabym czas na poznanie jakiejś nowej ciekawej historii. W tamtym momencie w moje łapki dostała się trzecia część Szklanego tronu czyli "Dziedzictwo ognia". Jeśli ktoś lubił poprzednie dwie części to tą będzie po prostu zachwycony. To jest majstersztyk! Nic dodać nic ująć. Dzieje się tu tyle że czytelnik nie nadąża za tym co się dzieje i ciągle chce więcej i więcej i więcej aż się nie nasyci. Od fantastyki nie odeszłam i przeczytałam "Miasto zagubionych dusz" czyli piąty tom Darów anioła. Miła zaskoczenie po poprzednim tomie. Na szczęście mogłam to doliczyć do tego dobrego rodzaju literatury na ten okres. Jako przedostatnią chciałabym wam przedstawić "Trzynasta opowieść" czyli coś oryginalnego, idealnego dla każdego uwielbiającego klimat antykwariatów, bibliotek i księgarń. Jeśli szukacie jakiejś odmiany, pamiętajcie, nie wahajcie się po to sięgnąć. Nie powinniście być zawiedzeni. No i na ostatku mamy nasz wcześniej już wspomniany rzut na taśmę czyli "Love, Rosie". Wiecie co? Od bardzo, bardzo dawna nie czytałam tak dobrego romansu, dramatu, o ile kiedykolwiek. Pewnie jeszcze kiedyś wrócę do tego, ale zdecydowanie moje emocje nie są jeszcze gotowe na kolejną falę wylanych łez.
To wszystkie 9 książek na te dwa miesiące. Dla niektórych może dużo, dla innych mało. Ja się zaliczam raczej do tej drugiej grupy osób. Chociaż jak spojrzeć na to z drugiej strony i wziąć pod uwagę jakość, a nie ilość to mi się to nawet udało. Tylko dwa niewypały, a reszta to praktycznie cudeńka. Razem będzie to jakieś 4323 strony. Chyba ładnie, jak sądzicie?
Teraz jest grudzień co oznaczać będzie dużo wolnego. Mam tylko jeden zjazd (na którym oczywiście już mam zaliczenie : <), ale to jest niewielki problem. Będę mieć dużo czasu na czytanie szczególnie, że pojawiły się u mnie już nowe pozycje, oczywiście warte przeczytania i to jak najszybszego więc nie będę się z tym siłować tylko czytać! Moje postanowienie dobiegło końca czyli oficjalnie mogę już kupować nowe książki. Powiedzmy, że wytrwałam w tym i nie kupiłam nic, ale jak już mam być szczera to troszeczkę nagięłam rzeczywistość. Bo wiecie jestem teraz w innym mieście, a tu są tańsze książki to no cóż. Jutro wracam do domciu, a dziś wyjść nie mogę więc wczoraj zdobyłam co nieco. No, ale uznajmy, że już to zalicza się do grudniowych zakupów. Dużo książek = dużo czytania = dużo notek więc wiecie. Z pożytkiem dla was :) Mam nadzieję, że mieliście też tak ciekawe, i lepsze, miesiące niż ja. Życzę czytelniczego grudnia i dużo książek pod choinkę moi drodzy :)
Ps. Do wigilii notki będą co 3 dni więc zachęcam do częstszego zaglądania :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz