Tytuł: Cyrk
nocy
Tytuł
oryginalny: The Night Circus
Autor: Erin Morgenstern
Liczba stron: 429
Jest ich dwóch. Wielki Hector Bowen znany jako Magik
Prospero oraz tajemniczy Alexander. Wrogowie, a może przyjaciele? Nie wiadomo
tego do końca, tylko jedno jest pewne. Po raz już kolejny w swym długim życiu
postanawiają wystawić na pojedynek swych podopiecznych. Po jednej stronie staje
córka czarodzieja - Celia, natomiast po drugiej, chłopiec z sierocińca Marco
Alistair. Ich areną staje się cyrk, potyczka przeistacza się w magiczne lata a
zwycięzca może być tylko jeden.
Po raz kolejny twierdzę, że opisy umieszczone na okładkach
mające nas zaznajomić z powieścią są nietrafione i tylko zniechęcają lub dają
człowiekowi fałszywą nadzieję na coś zupełnie innego. Cyrk nocy kupiłam
ponieważ był tani i wydawał się być ciekawy. Jednakże po opisie byłam
sceptycznie do tego nastawiona. Spodziewałam się zupełnie czegoś innego,
gorszego. W zamian za to dostałam cudowną historię pełną magii jakiej brakuje
dużej ilości dzieł. Od początku do końca otaczał mnie tajemniczy nastrój. Nawet
gdy historia nie miała miejsca w cyrku, czułam się jakbym w nim była jako część
widowni. Treserzy lwów, kobieta przepowiadająca przyszłość czy nawet sama Celia
Bowen. Miałam wrażenie, że są oni moimi dobrymi przyjaciółmi, nawet jeśli ich
osobiście nie znałam. Mimo to, tak jak publiczność nie chciała opuszczać granic
cyrku tak ja nie chciałam zamykać książki przed jej skończeniem. Styl pisania w
paru momentach może irytować, ale na końcu i tak to historia zdobyła moje
serce. Co więcej, przy odrobinie większej wyobraźni mogłaby się ona stać
jeszcze większą i ciekawszą powieścią, w której mogłyby zakochać się rzesze
ludzi. Nie mogę powiedzieć, że jest to arcydzieło ponieważ nie jest, ale ma w
sobie tą malutką cząstkę jestestwa, którą człowiek chce dotknąć.
Dzisiaj cyrki w Polsce przeżywają coś co mogłabym nazwać
kryzysem, a chodzenie do nich nie jest takie popularne jak w przeszłości. Za
dzieciaka pamiętam jak było o nich głośno i strasznie chciałam za każdym razem
się do niego przejść. Teraz już mnie to tak nie raduje. Dzięki książce Erin
Morgenstern mogłam jednak na nowo poczuć się jakbym była w magicznym miejscu,
dodatkowo o wiele ciekawszym niż te przyjeżdżające do mojego miasta. Całą
powieść umilały mi również barwne i co ważniejsze oryginalne postacie. Każda z
nich wnosiła do powieści coś nowego, unikalnego bez czego historia nie byłaby
już ta sama. Nawet zbliżając się do końca, czyli rozstrzygnięcia całości czuło
się klimat takim jak właśnie chciała go stworzyć autorka.
Nieważne czy czyta się Cyrk nocy w dzień, czy też gdy
zachodzi słońce. Obojętnie czy w domu, czy w pociągu lub też gdzieś indziej. Na
końcu i tak przenosi się człowiek do świata czerni i bieli gdzie jedyną z
bardziej ważnych barw jest również czerwień.
Czy są jakieś złe strony tej książki? Nie sądzę. Ta historia
miała wielkie szczęście, że pojawiła się akurat w tym czasie, w którym się
pojawiła. Odpowiednia autorka, wydawnictwo, oprawa. Gdyby jeden z tych
czynników był inny, nie byłaby ona taka wspaniała. Już biorąc książkę i
przejeżdżając dłonią po okładce można zasmakować wnętrza niczym przystawki
zapowiadającej wspaniały posiłek. Jeśli już musiałabym wskazać coś co mi się
nie podobało powiedziałabym, że jest ona stanowczo za krótka i mało
rozbudowana. Jeśli ktoś z was zna „Wszystko co lśni” Eleanor Catton niech wie,
że „Cyrk nocy” po odpowiednim podrasowaniu mógłby z nią konkurować.
Oczywiste jest, że polecam tę książkę wszystkim ludziom,
nawet tym nie gustującym w takich gatunkach. Od początku do końca czuć klimat
wypływający z kartek powieści, a nawet zakończenie jest stworzone bardzo
dobrze. Nie mogłabym się do niego przyczepić, co często robię przy tego typu
dziełach. Daję mocne 9/10, a jeśli ktoś nie jest jeszcze pewien czy chce się z
tym zapoznać to dam wam dobrą radę. Jeśli tylko macie możliwość, weźcie książkę
do ręki, dotknijcie jej okładki i obejrzyjcie
ją. Już wtedy powinniście poczuć tę magię i zdecydować się na tą podróż, którą
może zapewnić wam Cyrk nocy. Okładka nie jest tu tylko piękną ozdóbką, ona jest
tu początkiem…
Zgadzam się z Tobą. Opisy z okładek często są bardzo nietrafione. Momentami mam wrażenie, że osoby, które je tworzą tak naprawdę nie czytały danej książki. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńwww.majuskula.blogspot.com