Tytuł: Czy wspominałam, że cię kocham?
Tytuł oryginalny: Did I mention I love you?
Autor: Estelle Maskame
Liczba stron: 408
Eden jest jedynaczką samotnie wychowywaną przez swoją matkę.
Pewnego dnia dostaje zaproszenie od dawno niewidzianego ojca by spędziła
wakacje z nim i jego nową rodziną. Po długich namysłach dziewczyna przyjmuje
propozycję. Na miejscu poznaje swych nowych braci, a w tym Tylera. Najstarszego
z trójki przybranego rodzeństwa. Chłopak wywołuje w niej niecodziennie uczucia,
których ze względu na zaistniałą sytuację nie powinien. Czy wspominałam, że cię
kocham opowiada historię zakazanej znajomości i przybliża nieco temat tabu.
Większość osób rozpisuje się, a nawet w samej książce
wspomniane jest, jaki to wielki skandal i temat tabu by brat z siostrą byli w
związku. Sęk w tym, że ani Eden ani Taylor nie są rodzeństwem, nie wiążą ich
więzy krwi, nie znali się przez większość swego życia, a jakiekolwiek więzi
rodzinne są u nich tak duże jak deszcz na Saharze. Podczas czytania denerwowało
mnie to ciągłe wspominanie jakie to jest okropne. Rozumiem jeśli mieliby
wspólnego rodzica, ale tak nie jest więc cała ta historia była dla mnie nieco
zbyt wyolbrzymiona. No, ale jak widać dużo ostatnio wydaje się książek o
słabych pomysłach, a raczej zbyt słabo przedstawionych.
Styl pisania nie powalał, był raczej przeciętny. Nie trzeba
było się zbytnio zastanawiać co się czyta bo i tak nie traciło się wątku nawet
po kilkunastu stronach. Typowy romans z nietypowym problemem w tle. Czasami gdy
ktoś mówi "amerykański nastolatek chodzący do liceum", od razu w głowie tworzy
nam się jakiś obraz. Często jest to, może nie rozpieszczony, ale dzieciak
ciągle uczestniczący w imprezach i pijący aż za nadto co jest nieco dziwne
zważywszy, że można u nich spożywać alkohol dopiero od 21 roku życia. Autorka
idealnie odzwierciedliła obraz takich właśnie uczniów. Wakacje, zero szkoły,
zero obowiązków. Nie pozostaje nic innego jak leniuchować, imprezować i wpadać
w kłopoty.
Estelle Maskame nie skupiła się zbytnio na pokazaniu otoczenia. Tu i
tam krótkie opisy informujące nas o rzeczach oczywistych typu „To jest plaża.
Na plaży leży piasek, a obok jest woda”. Dodatkowo wymuszone problemy, niezbyt
realne w tym świecie, a jeśli takie miałyby się stać to ich bohaterowie, za
przeproszeniem, musieliby być naprawdę głupimi osobami. No przepraszam bardzo,
ale jeśli ktoś dowiaduje się że A zabiera B żeby jej pomóc (i to od samego A), a potem udaje
głupiego i skarży się o wszystkim C, to już można się załamać. Czytając,
czasami nie wiedziałam czy mam się śmiać czy też płakać. Postawiłam na tą
pierwszą opcję i chyba dobrze na niej wyszłam. Kolejną nieudaną kwestią były
„poważne” problemy nastolatków. Nękanie przez innych, przemoc rodzinna,
narkotyki. To są ważne rzeczy, którym powinno poświęcić się więcej czasu i
miejsca i pokazać je w sposób odpowiedni. Sama nie umiałabym tego zrobić więc
nawet bym się za to nie zabierała, ale jak już ktoś porywa się na takie coś to
powinien być świadom swoich czynów. Koniec zaś zniszczył mnie doszczętnie.
Normalnie jak historia z jakiegoś dziwnego romansu. Jestem całkowicie na nie.
Było dość ostro o negatywach książki, chociaż wszystkich
pewnie i tak nie udało mi się wymienić, to wypadałoby powiedzieć o niej coś
dobrego. Czy wspominałam, że cię kocham czyta się szybko. Nawet bardzo, co nie
jest zbyt dziwnie zważając na rodzaj informacji jaki chce nam przekazać.
Dodatkowo jest to idealny odmóżdżacz. Czytałam tę książkę po egzaminach gdzie
mój mózg był tylko parę kroków od przegrzania się. Ta historia sprawiła, że
mogłam całkowicie się zresetować i poczytać o jakichś głupotach.
Czy było warto się za to zabrać? Nie wiem. Za następne
części (tak powstały następne tomy, aż nie wiem czy się bać czy też nie)
zabiorę się jeśli nie będę mieć nic innego do czytania i będzie mi się chciało
jakoś znowu zresetować mózg. Do tego czasu będę omijać tę serię z daleka.
Bardzo smuci mnie to, że opis był taki ciekawy, a skończyło się na wielkim
zawodzie. Jeśli ktoś potrzebuje czegoś by się
odstresować może się za to zabrać, ale bardziej odnosi się to do
żeńskiej części czytelników. Panowie chyba mieliby dość po kilku pierwszych
stronach. Całości daje 5/10. Tak wysoką ocenę książka zawdzięcza tylko i
wyłącznie odpowiedniemu momentowi przeczytania jej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz