Tytuł: Kochanek królowej
Tytuł oryginalny: Prinsesse af blodetAutor: Bodil Steensen-Leth
Liczba stron: 340
Karolina Matylda, siostra króla Anglii Jerzego III zostaje
wysłana do Danii by tam zostać żoną Chrystiana. Razem mają panować jako władcy
Królestwa Danii i Norwegii. Z racji na swój młody wiek czyli 14/15 lat są oni
tak naprawdę dziećmi, w ręce których dostała się przyszłość wszystkich
poddanych. Dramaturgii dodaje choroba króla oraz późniejsze przybycie na dwór
Johanna, ogłoszonego królewskim medykiem. Bohaterowie tworzą dość oryginalny na
swój sposób trójkąt, powoli zmierzając ku końcowi swej historii.
W porównaniu z Lady
Jane, ta historia podobała mi się o wiele mniej co jest dziwne. Zwykle wole
historie, w których narracja przeprowadzona jest w trzeciej osobie, a nie w
pierwszej. Tu, fikcja pomieszana z wydarzeniami historycznymi, niby ciekawa do
czytania, ale czegoś tu brakowało. Może tych uczuć i zrozumienia postępowania
bohaterów. Zostało pokazane szaleństwo, radość jak również głupota
niedoświadczonych w życiu osób. Co gorsze osobami tymi były najwyżej ustawione
w królestwie osoby. To trochę przykre biorąc pod uwagę to, kto rządzi tymi z najniższych
warstw społecznych. No, ale to były inne czasy więc nie ma się co dziwić.
Dziwić natomiast należy się autorce ponieważ mimo przedstawienia wszelkich
balów i wydarzeń, które widać było, jakie powinny wywoływać w nas uczucia czyli
wspomnianą radość czy smutek, tak naprawdę były czystymi opisami. Można było
uruchomić wyobraźnię, ale bez odpowiedniego podłoża nie będzie ona aż tak
bardzo efektywna. Tylko jeden moment na całą książkę sprawił, że łzy poleciały
mi z oczu. JEDEN na tyle sytuacji, w których powinno się rozczulać. Normalnie
szkoda słów.
Dodatkowo upływ czasu. Gdyby nie istotne wydarzenia w środku
fabuły, albo wzmianki pojawiające się jak Filip z Konopi to myślałabym, że cała
historia trwała może z jeden góra dwa lata. Tylko w momentach typu „miał już 4
lata” lub „upłynęły 3 lata” mogłam zdać sobie sprawę gdzie i co ma miejsce. Nie
powinnam może się zbytnio czepiać, ale chociaż na poziomie „psychologicznym”
bohaterowie powinni pokazywać jakieś zmiany. Mieć lekko inny charakter czy też
być odrobinę dojrzalsi. Tymczasem, no cóż… było to nieco monotonne, a nawet
bardziej niż nieco.
Następnie mogę zwrócić uwagę na bohaterów drugoplanowych.
Były o nich wzmianki, ale nic poza tym. No ja się pytam czemu?! Skoro
przedstawia się już otoczenie to należy przedstawić je porządnie albo wcale.
Takim sposobem wiem tylko, że ktoś był spełniał WAŻNĄ rolę w całej historii,
ale nic prawie nie wiem o tej roli i jakim cudem wszystko się udało. Ot takie
skupienie się tylko na sypialni i odbywających się tam aktach seksualnych i
rozmowach, które też nie dawały zbyt dużo informacji.
Kolejną kwestią jest wkład własny autorki i kilka słów od
niej. Jako osoba nie znająca się na historii władców, ba nawet mnie to nie
interesowało, nie widziałam czy choć kawałek z tej książki jest prawdziwy.
Wszystkiego musiałam doszukiwać się w internecie i innych tego typu źródłach.
Niby z jednej strony dobrze ponieważ zmusza to człowieka do zagłębienia wiedzy
na ten temat, ale z drugiej ta chęć poszukiwania powinna się opierać na
pogłębianiu wiedzy, a nie sprawdzaniu czy to co się przeczytało miało w sobie
choć trochę prawdy. Tak się zwyczajnie nie powinno robić.
Kochanek królowej na pewno jest ciekawą książką do
przeczytania, szczególnie jeśli nie zna się historii władców Europy. Z drugiej
strony jeśli ową wiedzę się posiada można zobaczyć jak dana osoba wyobraża
sobie i próbuje zrekonstruować te wydarzenia. Czasem starania zasługują na
uznanie, czasem nie. Tutaj powiedziałabym, że należy na nie zwrócić uwagę, ale
nie brać sobie ich bardzo do serca. Patrząc na to z perspektywy kilku dni,
książka podczas czytania wydawała się fajna, choć musiałam robić po każdym
fragmencie dłuższe przerwy aby się nie zanudzić. Chyba pod tym względem lepszą
alternatywą jest poszukanie informacji w książkach historycznych i skupienie
się na nich niż tracenie czasu na tę historię. Jednakże jeśli ktoś chce to
proszę bardzo. W każdym bądź razie powstała ekranizacja i chyba będzie ona
jednym z tych filmów, chętniej przeze mnie obejrzanych niż jej papierowe
odpowiedniki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz